Juniorzy zdobywają trzy punkty.

W środowe popołudnie juniorzy rozegrali zaległe spotkanie na własnym stadionie. Ich przeciwnikiem była drużyna Astra Spytkowice.
Sędzia poraz pierwszy gwizdnął o 16:00, rozpoczynając zawody.
Skład Skawy Wadowice:

1. Przemysław Meres
9. Dawid Morkisz (C)
2. Sebastian Rusin
6. Konrad Frączek
15. Szymon Cholewa
10. Szymon Wiktor
17. Daniel Mleczko
5. Kacper Łęczyński
18. Kacper Paluchowski (46′ Andrzej Babiński)
7. Bartłomiej Dyrcz
14. Mateusz Wiktor (46′ Michał Gracjasz)

Początek meczu całkiem wyrównany. Obu drużynom udało się wypracować sytuacjie do oddania strzałów.
Wynik otworzył Szymon Wiktor, strzelając bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego.
Wyrównanie padło niecałe 3 minuty później. Szybkie wznowienie gry z autu przez gości zaskoczyło zawodników Skawy. Astra mogła się cieszyć z wyrównania.
Skawa jednak kilka minut później odpowiedziała trzema bramkami. Bardzo skuteczny Bartłomiej Dyrcz zdobył hat-tricka w zaledwie 7 minut.
Do przerwy rezultat się nie zmienił. 4:1 dla Skawy.
W przerwie trener dokokonał dwóch zmian. Za Kacpra Paluchowskiego wszedł Andrzej Babiński, a za Mateusza Wiktora – Michał Gracjasz.
W drugiej połowie Astra wyglądała zmobilizowana do zdobycia najwyższych celi, jednak to nasi zawodnicy częściej utrzymywali się przy piłce.

Po jednej z dobrze zapowiadającego się akcji – sędzia podyktował rzut karny za faul na Bartłomieju Dyrczu.
Do wykonania podszedł Daniel Mleczko – który pewnie zamienił „jedenastkę” na bramkę. Wynik 5:1 dla Skawy.
Mleczko poraz drugi wpisał się na listę strzelców zaledwie kilka minut później. Po zamięszaniu w polu karnym, w który piłka dwa razy odbijała się od słupka, sędzia liniowy zasygnalizował że piłka przekroczyła linię bramkową.
Chwilę przed końcem meczu jeszcze jedną bramkę dorzucił Bartłomiej Dyrcz.
Do końca wynik nie uległ zmianie. Skawa wygrała 7:1.

 

Początek meczu był dość wyrównany, zarówno my jak i nasi rywale stworzyliśmy kilka sytuacji. Jednak to nam udało się objąć prowadzenie, z którego niestety nie mogliśmy cieszyć się zbyt długo. Już po kilku minutach było 1-1 co dało jeszcze nadzieje Spytkowicom. Po zdobyciu 2 i 3 bramki przejęliśmy inicjatywę i już do końca pierwszej polowy nic nie działo się pod naszą bramką. Na początku drugiej części gry to Spytkowice trochę nas przycisnęły, jednak nie udało im się stworzyć żadnej groźnej sytuacji, a my graliśmy swoje i do końca spotkania jeszcze powiększyliśmy wynik.
                                                                                                        ~Przemysław Meres